W pierwszej części mojego tekstu trochę pomarudziłem na temat Mustanga z silnikiem EcoBoost. Czas więc sprawdzić na co można liczyć za kierownicą wersji wyposażonej w ten, zdaje się, bardziej odpowiedni motor – czyli V8 o pojemności 5,0 i mocy 450 koni mechanicznych.
Ale zanim przejedziemy do wciskania gazu i słuchania strzałów z wydechu, zatrzymajmy się jeszcze przy innej ciekawostce związanej z Mustangiem po liftingu, czyli przy jego skrzyni biegów. Montowana tu przekładnia automatyczna może pochwalić się aż dziesięcioma biegami. To dużo. Dwa razy więcej, niż w samochodach, którymi jeżdżę na co dzień. Jak to działa? Dobrze. Zarówno w przypadku jednostek o czterech jak i ośmiu cylindrach. Zmiany są szybkie i trafne. Trochę dziwi, że podczas spokojnego przyspieszania do 70 km\h dokonywanych jest aż siedem zmian biegu, ale w niczym to nie przeszkadza. Zupełnie jednak nie wiem po co zdecydowano się na zastosowanie aż tylu przełożeń. Sparowanie tej skrzyni z koszmarnie nieelastycznym trzycylindrowym TDI byłoby na miejscu, ale duże silniki Mustanga zadowoliłyby się znacznie rzadszymi zmianami. Przy większości prędkości kierowca ma do dyspozycji aż pięć biegów, które może wrzucić i będą pasować. Redukcja o pięć przełożeń? Proszę bardzo! Jazda z tą skrzynią to bardzo ciekawe doświadczenie.
Ale przejdźmy do konkretów. Włączamy tryb do wyścigów równoległych, wydech przełączamy na głośny i ruszamy. Dzieje się! Na początku zastanawiamy się, czy w tym ustawieniu samochód będzie w ogóle pozwalać na skręcanie. Tak, można tak jeździć po normlanych drogach. Wrażenie robią zmiany biegów. Mają być szybkie i sprawne – komfort ma najniższy priorytet. Przy każdej zmianie głowy podróżnych odbijają się od zagłówków, czy też w przypadku pasażerów tylnej kanapy, od górnej ramy okna. Brutalnie.
Jazda w trybie wyścigowym jest emocjonująca… ale nie da się też ukryć, że dość bez sensu. Tryb Sport Plus wystarczy. Jak wspomniałem w pierwszej części tekstu o Mustangach, samochód ten może się pochwalić całkiem dobrym zawieszeniem, układem hamulcowym i kierowniczym – w przeciwieństwie do tego co mówią stereotypy. Inaczej niż w wersji z czterema cylindrami pod maską, z gazem trzeba się tu obchodzić z należytym szacunkiem. Nie ma się jednak czego obawiać. Jeśli tylko kierowca zachowa trochę rozsądku, Ford powinien zmieścić się w każdym zakręcie. Oczywiście pokusy są silne. Agresywnie brzmiący wydech wcale nie pomaga w utrzymaniu dozwolonej prędkości, a nadmiar mocy przekazywanej na tylne koła w płynnym skręcaniu.
Mustang zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Choć wiele osób uważa, że są to proste samochody, które kupuje się jedynie dla szpanu, to dzięki możliwości pojeżdżenia nimi jestem w stanie dostrzec w nich wiele zalet. W rękach kompetentnego kierowcy na pewno jest w stanie wiele pokazać na torze, a na drodze zapewnić sporo uśmiechu na twarzy.