Myślałem, że wreszcie! Wreszcie będę miał szansę napisać jakiś soczysty hejt, pochwalić się, jaki to jestem oczytany i wszędzie byłem oraz że takie Varsopolis jest tylko nędzną podróbką porządnych Concorso. Nic z tego. Okazało się, że to bardzo fajna inicjatywa, podjęta przez ciekawych ludzi i hejt byłby tu bardzo nie na miejscu.
Do rzeczy. To już trzecia edycja Varsopolis. Rok temu impreza miała charakter rajdu nawigacyjnego. Tym razem postawiono na formułę konkursu elegancji. Myślę, że można już przy niej pozostać. Wyszło to bardzo dobrze. Elegancko, z rozmachem, ale z zachowaniem miłej i otwartej atmosfery. To chyba największa zaleta. Pewnie parę szczegółów da się dopracować, ale kierunek jest na pewno dobry.
Wydarzenie odbywało się na terenie hotelu Bellotto, położonego kilka kroków od Starego Miasta w Warszawie. Zgromadzono bardzo ciekawy wachlarz samochodów. Od przedwojennych, których załogi oczywiście dołożyły sporo starań, aby dobrać odpowiednie stroje, po wozy znacznie młodsze. Giulietta SS w Polsce?! Owszem – pojazd ten robi ogromne wrażenie na żywo.
Bardzo cieszy też, że nie było tu często spotykanej na polskich imprezach dominacji Mercedesów. Włoszczyzna, pojazdy brytyjskie, nawet Saaby. Szkoda, że klasyki francuskie i japońskie cały czas są małą niszą.
Powagi imprezie dodawał też zacny wybór członków jury. Był wśród nich nawet jeden z jurorów Concorso d’Eleganza Villa d’Este. Mało kto tak dobrze wie, jak wyglądają idealnie utrzymane samochody. Dobrze, że nie starano się przyciągnąć uwagi publiczności i sponsorów, poprzez ściągnięcie jakichś pseudocelebrytów, ale zaproszono fachowców. Może to świadczyć o dojrzałym podejściu organizatorów.
Cieszę się, że odwiedziłem Varsopolis. Wyniosłem z tego wydarzenia sporo pozytywnych wrażeń. Ciekawe, czy w przyszłym roku zachowa podobną formułę oraz czy odbędzie się w tym samym miejscu. Sporo pytań, a czekać na odpowiedź trzeba jeszcze tak długo.