Mądra reguła mówi, że nie należy kupować produktów, w których debiutują nowe technologie – w ich przypadku można spodziewać się wielu niedoróbek i chorób wieku dziecięcego. Choć ta zasada bardzo często jest prawdziwa, to oczywiście nietrudno znaleźć parę wyjątków – jednym z nich jest Nikon L35AF.
L35AF to pierwszy automatyczny kompaktowy aparat Nikona. Zadebiutowało tu sporo nowych technologii: aktywny autofocus, pełna automatyka doboru ekspozycji i mocno kompaktowa obudowa, w której znalazło się miejsce dla silników do przewijania filmu w obie strony. Dużo tu innowacyjności, a co za tym idzie – jest się czego bać. Czy to może w ogóle działać i czy bardzo się psuje?
Szybko można się jednak przekonać, że Nikonowi można zaufać. Częściowo wynika to z faktu, że choć jest to pierwszy Nikon tego typu… to pojawił się na rynku dopiero w 1983 roku, czyli pięć lat po pierwszym aparacie z autofocusem – Konice C35AF. Była ona jednak wyposażona w dość nietypowy układ AF, który ciężko znaleźć w kolejnych konstrukcjach. Za ojca kompaktów uznaje się więc Canona AF35M z 1979 roku, którego wyposażono w aktywny układ AF, który stał się standardem dla tej klasy aparatów.
Jak widać, Nikon dał sobie sporo czasu na wyciągnięcie wniosków i dopracowanie swojej konstrukcji. Czy jest sens porównywać pierwsze konstrukcje Canona i Nikona? Pokusa jest silna, ale moim zdaniem byłoby to bardzo nieuczciwe. W czasach bardzo dynamicznie rozwijających się technologii, cztery dodatkowe lata, jakie dał sobie Nikon, musiały zaprocentować powstaniem bardziej dopracowanego, cichszego i kompaktowego aparatu.
Zazwyczaj od kompaktów nie oczekujemy wyjątkowej jakości optyki. Ten aparat ma się jednak czym pochwalić. Nikon z dumą podkreślał, jakim dziełem inżynierii jest zastosowane tu szkło i trzeba przyznać – nie ściemniali. Wyłącznie automatyczna praca aparatu nie pomaga w zabawie z bokehem, ale jeśli chodzi o ostrość, to jest naprawdę dobrze. Nie mogę temu obiektywowi niczego zarzucić.
Gdyby ktoś jednak chciał podejść bardziej kreatywnie do używania kompaktowego aparatu, to Nikona L35AF wyposażono w gwint do montażu filtrów. W typowy dla tamtych czasów sposób komórkę do pomiaru światła umieszczono w taki sposób, że uwzględnia ona wpływ założonych na aparat filtrów. Jeśli ktoś chciałby więc sprawdzić, jak wygląda bokeh przy f2,8, może bez problemu poeksperymentować z filtrami ND.
Poza możliwością stosowania filtrów aparat daje jeszcze dwie kreatywne możliwości. Po pierwsze obok obiektywu umieszczono wygodną dźwigienkę, która wprowadza korekcję ekspozycji +2EV przy fotografowaniu pod światło. Jest tu też możliwość zmiany ustawionego ISO i uzyskanie w ten sposób korekcji ekspozycji.
Zazwyczaj jednak nie bierze się aparatu kompaktowego do ręki po to, żeby walczyć z patentami na uzyskanie większej kontroli na parametrami ekspozycji. Jeśli komuś zależy na fotografowaniu przy konkretnych wartościach przesłony, znajdzie wiele lepszych i tańszych aparatów. Podczas używania takich aparatów, jak L35AF, przyjemne jest to, że jedyne na co trzeba zwrócić uwagę, to kadr.
Fotografowałem tym aparatem dość dużo w różnych warunkach, na filmach kolorowych i czarnobiałych. Cały czas jestem jednak po wrażeniem tego, jak godna zaufania jest to konstrukcja. Pomimo zastosowania przełomowych technologii, nie musimy bać się o to, że zdjęcia wyjdą nieostro albo, że ekspozycja nie będzie prawidłowa. Jedyną uwagę można mieć do fotografowania w bardzo jasnych warunkach, w pełnym słońcu w upalny dzień – zdjęcia potrafią być lekko prześwietlone. Najwyraźniej zakres dostępnych krótkich czasów migawki jest niewystarczający. Aby pomóc trochę aparatowi, w takich warunkach, warto nakręcić na obiektyw filtr szary. Jak wspomniałem wcześniej, nie będzie to wymagało stosowania żadnych dodatkowych korekt. Ważną cechą, które wyróżnia Nikona wśród innych konstrukcji z lat 80. jest jego cicha praca. Nie można go oczywiście nazwać bezgłośnym, ale na pewno nie trzeba się wstydzić za hałas, jaki powoduje (co jest dość typowe przy innych konstrukcjach z tamtych lat).
Kompaktowy, dobrze wykonany, ładny i godny zaufania – lista zalet L35AF jest długa. Nikon późno zainteresował się rynkiem automatycznych kompaktów, ale gdy to nastąpiło, mocno zaznaczyli swoją obecność. L35AF to aparat który zdecydowanie warto mieć często przy sobie. Dzięki swojej budowie nie będzie ciążyć w kieszeni, a efekty jego użycia będą z pewnością bardzo satysfakcjonujące.