Chciałbym tym artykułem rozpocząć serię, w której będę opisywać różne ciekawe, zabytkowe aparaty fotograficzne. Takie na film. Taki do wywoływania. Seria będzie miała motyw przewodni: historia rozwoju autofocusa. W miarę możliwości, zgodnie z chronologią, będę starał się podzielić wrażeniami towarzyszącymi używaniu coraz to nowszych rozwiązań technicznych stosowanych w aparatach fotograficznych.
Konica C35AF była pierwszym aparatem wyposażonym w autofocus, który można było sobie po prostu kupić w sklepie. Poprzedziły go z pewnością różne prototypy ale dla zwykłych ludzi to ona była pierwsza. Nie jest prostym protoplastą późniejszych aparatów kompaktowych ponieważ zastosowano tu nietypowy i później nierozwijany układ AF.
Prawie wszystkie kompakty, takie jakie wiele z nas jeszcze pamięta, były wyposażone w aktywny układ nastawiania ostrości. Patrząc na front aparatu możemy dostrzec dwoje czarnych „oczu”. Jedno z nich wysyłało wiązkę w podczerwieni a drugie tę wiązkę odbierało. Na tej podstawie aparat był w stanie oszacować odległość od fotografowanego obiektu. W Konice C35AF zastosowano jednak unikalny układ, pasywny. Zasda jego działania jest podobna do dalmierza, jaki spotykamy w aparatach takich jak Leica, Zorkij czy Fed. Z tą różnicą, że oceny zgrania dwóch obrazów nie dokonuje fotograf ale elektronika aparatu. Patrząc na aparat od przodu, dostrzegamy dwa pionowe okienka, za którymi widać elementy układu optycznego. Podczas nastawania ostrości, można zauważać ruchy elementów układu. Takie rozwiązanie nie zdobyło popularności i ciężko znaleźć inną rodzinę aparatów podobnie wyposażonych. Nie licząc oczywiście Elikona, ale o tym przy innej okazji.
Zabrałem Konicę na wycieczkę do parowozowni w Jarocinie. Nie wiedziałem za dobrze czego się po tym miejscu spodziewać. Czy jest ono w ogóle dostępne do zwiedzania i co tam można znaleźć. Okazało się, że jest to obiekt otwarty i zaprasza wszystkich ciekawych o dowolnej porze. Chciałoby się dodać dnia i nocy. Nieogrodzony i niepilnowany. Z jednej strony to wygodne a z drugiej naraża zebrane eksponaty na dewastację, jednocześnie zapewniając zainteresowanym dość mroczne wrażenia. Opuszczona lokomotywownia, silny wiatr trzaskający elementami blach na zrujnowanych wagonach i żywej duszy w okolicy. Trochę straszno. Ale klimat jest.
W pierwszej chwili Konica nie robi na użytkowniku specjalnie oryginalnego wrażenia. Wszystkie elementy sterowania są w miejscach, gdzie się ich można spodziewać. Ładowanie filmu jest proste, jego naciąg działa sprawnie. Wystarczy nastawić czułość filmu (mnie się zdarzyło zapomnieć) i do dzieła.
Już przy pierwszym zdjęciu pojawia się problem i uwidacznia jedną z największych wad tego aparatu. Zazwyczaj staram się nie kadrować głównego motywu centralnie więc, jeśli ustawianie ostrości następuje tylko w środku klatki, umieszczam obiekt w polu autofocusa, wciskam spust migawki do połowy i przekadrowuję. Nie tym razem. Niestety tutaj nie ma możliwości zamrożenia ostrości. Od razu wyzwala się migawka. Pierwsze zdjęcia były więc dość bez sensu. Trudno. Przewinąć film i nie robić tak więcej. Nie da się ukryć jednak, że jest to poważne utrudnienie podczas kadrowania.
Na przedniej ścianie, obok obiektywu znajduje się skala ostrości. Szkoda, że odległość można na niej odczytać dopiero po wykonaniu zdjęcia. Mało to przydatne. Pozwala jedynie na zweryfikowanie czy zdjęcie mogło zostać zrobione poprawnie i czy musimy je powtórzyć, jednak znowu bez gwarancji, że tym razem będzie dobrze.
Małą, ale jednak wadą jest również fakt, że jeśli w trakcie przewijania na następną klatkę, film w aparacie skończy się, dźwignia naciągu nie będzie mogła wrócić do normalnej pozycji. Trzeba wówczas zwinąć film i dopiero aparat będzie się nadawał do spakowania. Czasem może to być niewygodne jeśli zależy nam na szybkim ewakuowaniu się po skończeniu kliszy.
Miałem sporo obaw, czy ze zdjęć z aparatu, w którym zastosowano tak pionierskie i przełomowe technologie będzie można uzyskać jakiekolwiek akceptowalne zdjęcia. I jak? Zdjęcia są ok. Ustawianie ostrości odbywa się bardzo szybko, nie wprowadza żadnych odczuwalnych opóźnień. Migawka zostanie wyzwolona przy każdym naciśnięciu przycisku. Jeśli aparatowi nie uda się nastawić ostrości to nastawi ją na nieskończoność. Z dwóch filmów jakie zrobiłem w parowozowni tylko około pięciu zdjęć było lekko nieostrych. Może nie jest to wynik godny pochwały ale biorąc pod uwagę nowość tej technologii, nie jest źle. Można Konicą spokojnie robić zdjęcia licząc, że będą zadowalającej jakości. Oczywiście jak na aparat kompaktowy. Jedynym poważnym mankamentem jest ograniczenie możliwości kadrowania.