Rajd w Mogilnie to weteran wśród imprez dla weteranów. W tym roku odbyła się już 13. edycja. Przez te lata środowisko pojazdów zabytkowych w naszym kraju znacznie się rozwinęło. Powstało bardzo wiele innych, podobnych rajdów. Impreza w Mogilnie wyrobiła sobie jednak już specjalne miejsce w kalendarzu i grupę wiernych uczestników. Z drugiej strony, pierwszy raz od wielu lat, nie została zapełniona lista startowa. Czy to niezmieniona od lat formuła imprezy już ludzi znudziła, czy paskudna pogoda ich wystraszyła? Nie wiem. Ważne, że warto był wziąć udział.
Charakter tej imprezy był zupełnie przeciwny do tego, czego doświadczyłem podczas ostatniego rajdu, w którym wziąłem udział – ArchiRajdzie. Tam na trasie liczącej 30 kilometrów, i prowadzącej po centrum Warszawy, zmieszczono niepoliczalną ilość wyzwań nawigacyjnych. Mózg nawigatora nie miał ani chwili na odpoczynek. Bardzo mi się tam podobało. W Mogilnie czekało na uczestników coś zupełnie innego. Dłuższe odcinki bez manewrów, malownicza trasa – relaks. Choć podczas samej trasy zaangażowanie i emocje były trochę mniejsze, to po zsumowaniu ich na koniec dnia, wynik był równie pozytywny.