Często za słabo przygotowuję się do wizyt na różnych wydarzeniach. Sprawdzić listę prezentowanych eksponatów przed wyjazdem? Po co, przecież na miejscu zobaczę, co jest. Takie podejście często się na mnie boleśnie mści. Dopiero po powrocie do domu dowiaduję się o różnych unikalnych atrakcjach, które przez brak przygotowania przeoczyłem. Tym razem było inaczej.
Do wizyty na aukcji klasyków zorganizowanej przez dom aukcyjny RM Sotheby’s, która odbywała się przy okazji Concorso d’Eleganza Villa d’Este, przygotowałem się wyjątkowo dokładnie. Szczegółowo przejrzałem listę wystawionych na sprzedaż pojazdów. Przeczytałem też opisy tych najcenniejszych oraz tych, które wyjątkowo mi się spodobały.
Co takie wnikliwe przygotowanie dało? Zasadniczo nic. Na teren Villa Erba, na którym odbywała się aukcja, dotarłem w momencie, gdy samochody były już ustawione w kolejce do licytacji. Jednym z pojazdów, na którego widok najszybciej było mi serce, był Aston Martin z nadwoziem Shooting Brake, stylizowanym przez Zagato. Szkoda, że na swoją kolej czekał ustawiony w ciemnych krzakach. Nici z wykonania spektakularnych ujęć, oddających mój entuzjastyczny stosunek do tego pojazdu.
Po powrocie do hotelu i przejrzeniu zdjęć stwierdziłem, że porządnie obfotografowałem tylko dwa samochody. Łączy je kilka cech – są niemieckie, srebrne i nie mają przedniej szyby. Czemu akurat one tak mocno zwróciły moją uwagę? Nie wiem. Muszę jednak przyznać, że na żywo robią bardzo duże wrażenie.
Pierwszy z nich to Mercedes-Benz SLR McLaren Stirling Moss. W 2009 roku wyprodukowano zaledwie 75 sztuk tego unikatu, które były oferowane jedynie dotychczasowym posiadaczom seryjnego SLR-a. Stylistyka miała nawiązywać do modelu 300 SLR, którym Stirling Moss wywalczył zwycięstwo w Mille Miglia w 1955 roku.
Pod maską pracuje tutaj silnik AMG V8 o pojemności 5,5 litra, który rozwija 641 koni mechanicznych. Ciekawsze są jednak modyfikacje, których dokonano w nadwoziu. Usunięcie wszelkich wygód, dachu, a nawet przedniej szyby, zaowocowało spadkiem masy o 200 kg. Dzięki tym zabiegom samochód rozpędza się do setki w 3,5 s i kończy ten proces na prędkości 354 km/h. Trzeba mieć wyjątkowo silne mięśnie szyi, aby to wytrzymać w pojeździe bez przedniej szyby!
Drugim z prezentowanych tu pojazdów jest Porsche 550A z 1957 roku. Był to pierwszy samochód tego producenta zbudowany specjalnie z myślą o udziale w zawodach sportowych. Największą różnicą, w stosunku do dotychczasowych konstrukcji, było zastosowanie przestrzennej ramy rurowej. Takie rozwiązanie zapewniło zwiększenie sztywności nadwozia, jednocześnie redukując jego masę. Kompletny pojazd, z kołem zapasowym, ale bez paliwa, ważył jedynie 530 kg.
Dzięki zwiększonemu współczynnikowi sprężania oraz zastosowaniu gaźników Weber 40 DCM, moc udało się zwiększyć do 135 koni, uzyskiwanych przy 7200 obr/min. Największym sukcesem odniesionym przez tę konstrukcję, było zwycięstwo w Targa Florio w 1956 roku. Wyprodukowano 40 sztuk modelu 550A.
Prezentowany tu egzemplarz został zbudowany w marcu 1957 i przekazany duńskiemu kierowcy wyścigowemu Prebenowi Andersenowi. Dalsza historia tego samochodu jest dobrze udokumentowana. Pomimo wielokrotnych zmian właścicieli oraz udziału w licznych imprezach motorsportowych, Porsche zachowało się w bardzo oryginalnym stanie. Niedawno przeszło czteroletni remont, który przywrócił mu pierwotny wygląd, z duńską flagą na masce.